wtorek, 7 czerwca 2016

"Był sobie książę... "


Tytuł: Był sobie książę... 
Tytuł oryginalny: Once upon a prince
Autor: Rachel Hauck
Tłumaczenie: Iwona Janiak
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Ilość stron: 436
Data premiery: 09. 10. 2015r. 

          
         
           Susanna Truitt ma dwadzieścia dziewięć lat i po powrocie z Afganistanu jej chłopak zamiast się jej oświadczyć (spotykali się przez dwanaście lat) oznajmia jej, że przed siedmioma laty miał romans i początkowo chciał się z nią ożenić, ale stwierdził, że znalazł właściwy pierścionek, ale niewłaściwą dziewczynę. I tak zaczyna się cała historia. Kobieta jest załamana po stracie ukochanego, chociaż stara się w miarę możliwości zignorować całą sprawę, to na domiar złego ma kłopoty finansowe, bo niewiele osób potrzebuje teraz kogoś takiego jak architekt krajobrazu. Ma młodszą siostrę Avery i rodziców, którzy są właścicielami jadłodajni na wyspie St. Simons. Pewnego dnia podczas jazdy samochodem Suz łapie gumę przy słynnym w całej okolicy Dębie Kochanków. Pojawia się też problem w postaci obcego mężczyzny, który ma problezm ze zrozumieniem słowa "nie". Kiedy zastanawia się co w danej chwili zrobić na ratunek przychodzi przypadkowy turysta, który ma posiadłość na wyspie i wreszcie nadszedł moment, kiedy może ją zwiedzić. Ale kobieta go zaintrygowała i postanowił dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
          Nate Kenneth, w królestwie Brighton znany powszechnie jako książę Nathaniel Henry Kenneth Mark Stratton, następca tronu. Przyjeżdża na wyspę St. Simons, aby odpocząć od tego całego zgiełku i zamieszania spowodowanego jego osobą. Wszyscy oczekują od niego zaręczyn z lady Genevieve Hawthorne, rzekomą jedyną krewną księcia Franciszka I, która dzięki ślubowi zasiadłaby na tronie jako królowa Brighton i Wielka Księżna Hessenbergu. Przyszły władca musi podjąć najtrudniejsze decyzje swojego życia. To od niego zależy czy Hessenberg zostanie odłączony od Brighton i czy majorat będzie trwał nadal. Nathaniel jest przeciwny zaślubinom bez miłości i w momencie, w którym uświadamia sobie kto jest wybranką jego serca robi wszystko, aby zapobiec nieprzyjemnościom.
        Jak dla mnie książka jest bardzo dobra. To typowy, lekki romans dający trochę poszaleć wyobraźni. Bajka, która pozwala czytelnikowi marzyć. Pokazuje, że nie wszystko jest takie idealne, ale warte zachodu. Przyznaje się, iż ostatni rozdział tak bardzo mnie wzruszył, że czytałam go około pięć razy. Warto dodać to, że Rachel zrobiła z głównych bohaterów osoby bardzo pobożne, co tylko dodaje pewnej wyjątkowości powieści.

"Nie nazwałbym głupcem nikogo, kto dobrowolnie oddaje komuś serce."
"- Z jakiego powodu? - wzruszyła ramionami. - Że rzeczywiście spotkałam księcia? A kto powiedział, że trzeba wyjść za pierwszego lepszego księcia, którego się napotka?"
"Postawił ją na ziemi i ujął jej twarz w dłonie. Gładząc kciukami jej policzki, pochylił się i przypieczętował tę chwilę ich pierwszym pocałunkiem. Delikatnym, ale namiętnym.
Suzanna nigdy za bardzo nie wierzyła w bajki o czarujących książętach czy rycerzach na białych rumakach, ale zawsze wierzyła w prawdziwą, jedyną miłość.
I właśnie dziś wieczorem, i już na zawsze, jej jedyna prawdziwa miłość trzymała ją w swoich ramionach."

Zapraszam do komentowania! ;)  





1 komentarz:

  1. Zapowiada się mega interesująco. Rozejrzę się za tą książką. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń